Cześć wszystkim!
Niespełna tydzień temu musiałam pożegnać mojego Felixa- biedaczka wykończył rak, nie miałam innego wyjścia jak go uśpić

Jego koleżanka, Mela, została sama. Nie widzę u niej jakiś szczególnych oznak przygnębienia, śpiewa sobie w rytm muzyki, czyści piórka, je. Papużki nigdy nie były za bardzo oswojone. Felix się mnie bał i nie pozwalał dotknąć, z Melą było trochę lepiej, dawała się głaskać, czasami zdarzyło się jej wejść na palec, ale oswojoną papugą nie mogę jej nazwać. Kiedy Felix zaczął chorować, obydwoje przestali wychodzić z klatki: Felek bo nie potrafił latać, Mela bo (jak mi się wydaje) chciała dotrzymać mu towarzystwa. Czasami wyszła, przeleciała się parę kółek po pokoju i tyle, żadnego poznawania, myszkowania, eksplorowania itd. Minął rok. Teraz po odejściu kolegi sprawa się nie zmieniła. Stąd moje pytanie: jak zachęcić Melę do latania, poznawania pomieszczenia, przyzwyczajenia się i polubienia mnie? Robię co mogę, mówię, nie dotykam na siłę, klatkę ma otwartą praktycznie cały dzień (choć z niej nie wychodzi), karmię prosem lub owocami z ręki, ale to na tyle jeśli chodzi o naszą przyjaźń.
Może będziecie krzyczeć, że ogarnęłam się dopiero po roku. Próbowałam i szło mi całkiem nieźle, ale Felek zaczął chorować niedługo po przybyciu do mnie. Wtedy wyciąganie na siłę z klatki, by iść do weterynarza sprawiły, że ptaszki straciły do mnie zaufanie, a rozdrażnienie Felka spowodowane chorobą nie polepszało sytuacji.
Proszę, jeśli ktoś miał kiedyś podobną sytuację, dajcie jakąś radę. Wiem, że rokowania na oswojenie rocznej papużki nie są zbyt dobre, ale cały czas mam nadzieję...