Zacznę od tego, że Franka kupiłem kiedy skończyłem 3 klasę podstawówki, więc 3 lata do szóstej klasy + 3 lata gimnazjum + 3 lata liceum + 4,5 roku studiów do chwili obecnej daje 13 lat z hakiem no i jakis czas zanim paput znalazł się w sklepie. Przez ten czas wydawało mi się, że ptak w pełni się uczłowieczył, zachowywał się, jakby zupełnie zapomniał o prawdziwych korzeniach, był członkiem rodziny.
Po jakichś 11? latach postanowiłem mimo wszystko spróbowac połączyć Franka z inną nimfą. Droga do tego była długa, ale wydawało mi się że będzie cięzej niz stało się faktycznie (ale to temat na oddzielny artykuł). W każdym razie Franek, nawet mając za towarzystwo inne nimfy, nawet czochrając się z nimi nie wyrzekł się również człowieka jako partnera i mimo ptasiego towarzystwa, gdy wychodziłem z nim na spacer na dwór, dalej nie uciekał i siedział spokojnie przy włascicielu



Znalazł swoją miłośc, z którą mocno się pokochał, jednak ta rozbiła się o ścianę. W końcu trafiła do mnie nimfa którą dostałem od pewnych sympatycznych państwa. Franek nie od razu ją polubił, ale i tak relatywnie szybko. Ptakom zaczęło zbierać się na amory, i wyszukiwały sobie dziupli po różnych miejscach w pokoju


Więc w końcu zawisła w klatce budka. Pojawiły się jajka, co zaskoczeniem nie było, zaskoczeniem było to że okazały się zapłodnione. Wykluły się dwa dzieciaki, jednak pierwszy padł nie karmiony po 1-1,5 dnia, i bałem się że moze to spotkać następnego, bo płodność płodnością, ale Franek być może nie ma instynktu do karmienia, więc szykowałem się na ręczne. Ale szczęsciem, drugi pisklak rośnie, ma już kilka dni, i jest bardzo żwawy.

Trzymajcie kciuki, aby ta parka dała sobie rade do końca
