kokosza, cierpliwości, nie galopuj tak, nie popędzaj paputa
I tak osiągnęłaś sukces skoro już po pierwszym wypuszczeniu nimfol sam usiadł Ci na ramieniu bo przeważnie jest tak, że trzymają się z daleka od właściciela, fruwają lub siedzą jak najdalej i uciekają gdy ktoś do nich podchodzi.
Skoro nawet pozwolił się odnieść do klatki, widać zaczyna Cię obdarzać zaufaniem, bada Twoje reakcje : czy go będziesz łapać, czy czy jest bezpieczny, czy wbrew jego woli będziesz go głaskać, itd. Zatem nie rób nic na siłę bo możesz szybko zepsuć to, co już osiagnęłaś. Raz zrażony ptak nie tak szybko znów zaufa bo to one wychowują sobie nas a nie my ich jak nam się wydaje
Postępując drobnymi kroczkami zyskasz więcej ale to potrwa jakiś czas i nie bądź w gorącej wodzie kąpana.
Skoro siada na ramieniu - niech siada a Ty narazie przez kilka dni nie próbuj go głaskać, niech zobaczy że nic mu nie grozi. Po kilku dniach , staraj się mieć w ręku jakiś smakołyk, podsuwaj pod dzioba, daj pojeść. Znów po kilku dniach w czasie gdy nimfol będzie zajęty jedzeniem spróbuj dotykać go lekko palcem, obserwuj reakcję. Jeśli ucieknie, to wydłuż okres przekupiania smakołykiem i po pewnym czasie znów wróć do prób dotykania.
Miałam kiedyś nimfę samiczkę i własnie w taki sposób udało mi się ją do siebie przekonać. Przylatywała do mnie ale ręką nie dała się pogłaskać bo za każdą moją próbą było głośne ostrzeżenie i dziób w robocie choć nie dziobała mocno. Tolerowała tylko mój nos, którym musiałam ją smyrać po głowie.

Sama nastawiała główkę do pieszczot : zaczynałam nosem, potem ostrożnie zamieniałam nos na palec a gdy tylko wyczuła zmianę, natychmiast ostrzegała skrzekiem.