U nas wszystko w porządku. Spiker ma się dobrze. Straszny z niego pieszczoch.
Dzieci się go boją, jak jest wypuszczany, bo zdarzało się, że je dziobał, a jak wszyscy właściciele senegalek pewnie wiedzą, "trochę" to boli.
Natalka głaszcze Spikera, jak ten siedzi w klatce.
Mało lata - od razu leci do mnie. Uwielbia głaskanie.
Jak wyjeżdżamy na dłużej niż 3 dni i nie możemy go zabrać, zawozimy go do dziadków. Tam ma raj, bo babcia ne emeryturze i mu bardzo dogadza, a jak dziadek wraca z pracy, to od razu go wyjmuje z klatki, tylko czasami musi zakładać czapkę.
Ostatnio (od 2 tyg) pojawił się problem, bo zrzuca miski. Martwię się, bo wracam z pracy, a on nie ma wody. Zaczęłam mu stawiać wodę w misce na dnie klatki (bardzo rzadko schodzi na dno klatki), żeby nie zdechł z pragnienia. Pewnie w ten weekend trzeba mu będzie jakoś przymocować te miski (obręcze) na stałe. Jeszcze nie wiem, jak to zrobić.
Czy mogę mu kupić w sklepie ogrodniczym jakies kwiatki, czy lepiej nie ryzykować?
Żałuję trochę, że mieszkam w mieście i nie mogę wyjść sobie po pracy na spacer, by nazrywać dla Spikera roślin. Na wycieczkę poza W-wę na ogół nie ma czasu.
Mam dużo zdjęć, ale czasu brak, by je wkleić.
Pozdrawiam gorąco.