Od roku jestem w posiadaniu 2 papużek falistych.
Nie za bardzo rozumiem co się dzieje w ich małych główkach...
Historia 1
Przelatują bardzo blisko twarzy, dokazują śpiewając w moją stronę oraz tańcząc.
Sytuacja 1
Wstaję i powoli podchodzę w ich stronę.
"Ale jak to? Podchodzi...? Uciekać!! ".
Sytuacja 2
Nie reaguje...
Siadają na wypustke na ścianie, wiedzą, że tam im nie wolno siedzieć, i rzucają ci kawałkami farby na głowę tylko po to by się im zwróciło uwagę... A po chwili znowu popłoch... Bo wystarczy, że wypowiem imię gagatka który siedzi na tej wypustce
Dobra... To jest pierwsza sytuacja bez wyjścia
Historia 2
Wiele razy próbowałam sposobów innych "hodowców" przekonać papużki do ręki, jednak skutek ten sam... Po 3 miesiącach nawet nie mogłam dotknąć żerdzi bo był popłoch (może to przez wizytę u weterynarza który kazał nam smarować dziobek samczykowi), wypracowałam więc własną metodę...
Jak przychodzi pora karmienia, to daję im miskę "pod dziób". Czyli trzymam miskę w taki sposób by było widać moje opuszki palców i w ten sposób podaję im jedzonko. Jak mają dość to odkładam im miskę na jej stałe miejsce. Po miesiącu już nie było popłochu.
Niestety i tu się wplątuje historia 1...
I znowu to samo