#3
Post
autor: Gerard » śr cze 13, 2007 00:02
Dzisiaj uratowałem życie jednej malutkiej nimfy, było tak;
Mam młode nimfy w 3 budkach. Rano jak zwykle skontrolowałem budki i w jednej gdzie jest 4 młodziaki jedno młode leżało samotnie , obok innych nie dając znaków życia. Wziąłem je do ręki było zimne ale zaczęło lekko się poruszać (tak agonalnie). Podkreslam że ma już około 6-7 dni i w tej samej budce jest też mlodszy pisklak. To zmarznięte młode miało wypełnione pokarmem wole. szybko zabrałem je do domu i zacząłem ogrzewać; zaczęło wracać do życia, ciało się rozgrzewało, zaczęło się poruszać , wydawać piski.Trwało to ok. pół godziny. jak zrobiło się zywsze zaniosłem je z powrotem do budki i włożyłem tam. Wtuliło sie zaraz w rodzeństwo.Po parunastu minutach sprawdziłem co sie dzieje i mlode było ok. Po południu skontrolowałem i było ok, to młode było żwawe ,nakarmione, gorące.
Nie wiem co się stało w nocy , dlaczego sie wychłodziło. Noc nie była zimna ; powyżej 10stopni na pewno, jak je znalazłem było juz ok 20 stopni, a młode odchowywałem wcześniej i w niższych temperaturach. Jakoś termoregulacja u tego mlodziaka "nawaliła" . W nocy była burza to może sie oddzieliło od rodzeństwa(budka jest duża) i zestresowało i zmarzło i to dlatego, trudno powiedzieć co sie stało.Wszzystko sie jednak dobrze skończyło , mam nadzieję. Pozdrawiam