
Ptaśkowi udało się jakoś z wrzaskiem wyswobodzić, niestety ogon został pod kolanem.
W powietrze wzbił się tuman piór, dzieci zaczęły biegać po pokoju, krzyczeć i płakać. Córka, że nie chciała, syn, że córka zabiła Ptaśka. Kazałem im wyjść a sam badałem skutki.
Na szczęście papug żyje. Wygląda jak kura albo raczej wróbelek, tyłek jak u pawiana ale żyje.
Ogon mam nadzieję odrośnie, a my mamy nauczkę żeby bardziej uważać, bo fajnie że jest coraz bardziej oswojona ale to znaczy, że jest w miejscach gdzie kiedyś nie bywała.
Już się boję co będzie jak kiedyś zdechnie.

Uważajcie na swoje paputy.