Gdzies juz o tym wspominałam - u mnie przełom /w mojej świadomości/ nastapił kiedy mój dzikowaty i niedotykalski ptak wzywał mnie rozpaczliwie na pomoc... Sąsiadka niefortunnie zaczęła trzepać koc tuz nad klatką z ptakiem wystawioną na balkon... Wtedy zrozumiałam, że ten ptak juz wie, że ode mnie go krzywda nie spotka mimo dalszego braku chęci bliskiego kontaktu...
Przestałam zabiegać o jego wzgledy i traktowałam jak pełnowartościowego członka rodziny...
I co - i to teraz mój dzikowaty ptaszek zakrada się by skubnąc moje kolano, siada na monitorze by sprawdzić co robię, siada na talerzyku pełnym kiełków zanim go odłoże koło klatki...To on mnie zaprasza do zabawy, to on mnie sledzi po mieszkaniu kiedy sprzatam... Jeszcze moment i doczekam się jak usiądze mi na ręce

Pozdrawiam
Trwało to długo - ale nie ma niemożliwego...