Audrey - dla mnie proces oswajania to własnie zawiązywanie tych więzi, to udowadnianie papudze że jest pełnoprawnym członkiem naszej rodziny i przygladnie się efektom. To codzienne dowody coraz większej odwagi pierzaka, to nabieranie pewności papuziej, to wreszcie pokazywanie nam miłości, radości a czasem dezaprobata naszych zachowań /pamiętam jak Czak pierwszy raz pokazał warknięciem że nie podoba mu się budzenie go w nocy - cudny i mądry ptaszek/... Wzruszający moment kiedy ten dziki ptaszek wołał mnie na pomoc gdy sąsiadka trzepała koc nad wystwioną klatką z papugą - ten dzikus który tak się mnie boi na mój widok się uspokoił jakby wiedział, że ten wielki, straszny człowiek go uratuje...
Ten proces nadal trwa i nie ma dnia w którym dwa małe pierzaki nie zbliżają się do mnie coraz bliżej... Ja uczę się tego co one do mnie mówią swoim ptasim językiem, one uczą się mojej mowy ciała i języka... Dawnie każdy wybuch śmiechu przerażał Czaka - teraz nawet gdy drzemie zrywa się i pędzi - bo przecież tam się bawią - on też chce

Życzę Ci samych miłych chwil z obcowaniu z pierzakami. To wyjatkowo piękne i delikatne stwory... Od nas zalezy ich szczęście i poczucie bezpieczeńtwa pod naszymi dachami gdy im to zapewnimy odwdzięczaja nam się na każdym kroku...
Pozdrawiam