Piszę tutaj ponieważ pojawiły się pytania odnośnie legalności papierów ptaków od Janusza S. I tego jak on to załatwia. Ja mam papiery mojej papugi które odpowiadają obrączce ptaka. Tylko że obrączka ta jest bardzo duża. Pewnie zarejestrowani na forum hodowcy wiedza już o co chodzi :). Papużka miała tak dużą obrączkę że zsuwała się jej z łapki. Dlatego ją zdjełam-zsunęłam z łapki, po ponad roku pobytu u mnie, gdy ptak urósł nadal mogę założyć tę obrączkę na jej łapkę. Przypuszczam więc że Janusz kupuje ptaki ,w okazyjnych cenach (tzw czeskie odrzuty) przecina im obrączki i zakłada nowe pod swój papier.
Dlaczego śmiem tutaj publicznie to napisać? Bo Przy podpisywaniu umowy wstępnej gdy już dostałam papiery mojego ptaka i wpłacałam zaliczkę (1000) już wtedy dostałam papiery tyle ze Janusz pobiegł szybko do punktu ksero skserować papier. Ptaka jeszcze nie widziałam podobno nie był jescze samodzielny. Dlaczego to tak wyglądało? Myślałam że kopie papierów musi zostawić dla siebie jako hodowca, prawdopodobnie ma on jednak jeden papier i na nim kilkakrotnie sprzedaje papugi kupione od innych hodowców.


Niejednokrotnie wyrażałam obiekcje na innym forum i przed samym Januszem, że wątpliwe jest dla mnie to że moja papuga jest od niego. Znana wam tutaj Pysia ręczyła swoim słowem że na 100% to jego ptak. Jak sie wczoraj w naszej kłutni okazało (za którą przepraszam jeszcze raz) kobieta ta nawet nie widziała na oczy jego hodowli i również ona uwierzyła temu oszustowi na słowo!!! Chciałabym by ktoś kto widział jego hodowlę napisał że się mylę, może byłabym spokojniejsza o mojego ptaka ale od 1,5 roku nikt tego nie zrobił i myślę że nie zrobi niestety:( . Jego domowa hodowla wyglada tak że na ścianie na szerokości metra zamiast meblościanki są poustawiane różne rozmiary klatek, małych, jedna na drugiej wypchanych młodymi papużkami. Moja ara jak już dotarła do jego domu to siedziała na podłodze pod stertą tych klatego z kilkoma amazonkami. Były malutkie wiec siedziały na zainstalowanym tam konarze ara była za duża była skazana na podłogę. Tak się bała że hodowca i jego żona, która karmi tam młode ptaki z Januszem nie mogli skłonić jej do wyjścia by pokazać mi papugę przy mojej 3 już wizycie w jego domu. Nie brałam wtedy papugi bo nie miałam klatki czekałam na jej dostarczenie i Dina jeszcze tydzień musiała zostać u Janusza.
Gdy już ją zabrałam do domu o życie mojej papugi walczyłam od pierwszego tygodnia pobytu u mnie. Było tak samo jak zaczęła się historia zmarłego żako. Ptak nie jadł, zadzwoniłam do "hodowcy" 2 dnia pytając dlaczego nie ja a on stwierdził, że mam ją przygłodzić by chwyciła się ziarna. Nie zrobiłam tego próbowałam karmić czym się dało, rozgotowanymi miazgami z warzyw, bananami, namoczonym granulatem. Okazało się to niewystarczające. Ptak złapał gronkowca, e colli, awitaminoze. Notorycznie łamał lotki, a sterówki moje maleństwo sobie sama powygryzała. (była tak przerażona że nie mogłam jej na 5 minut zostawić samej w klatce bo szrpała ogon do tego stopnia że zostawałay tylko kikuty). Dzwoniłam do hodowcy po 3 dniach mówiac że papug anei tylko nie je ale także łamie lotki i sterówki. Ptak miał duże ubytki w piórach, jego pióra były bardoz kruche. Janusz S. Powiedział ze niedługo sie opierzy i będzie latać. Problem w tym że Dina od 1 dnai fruwała swobodnie po mieszkaniu Janusz nawet nie wiedział że ptak ten potrafi latać. Skad miał bowiem wiedzieć skoro zamknął ją na tydzień w małej klatce i czekal jak ją zabiore. Dina gdyprzyjechałam z nią do domu nie potrafiła usiąść na konarze, jak juz czepiła się nieporadnymi łapkami to nie ruszała sie z mniejsca. Nic dziwnego po tygodniu siedzenia na podłodze

Gdy już zdjagnozowano gronkowca u Diny było to między 3 a 4 tygodniem pobytu u mnie na początku listopada 2008. Zadzwoniłam do janusza S. pytajac o PBFD czy jest pewny, że mój ptak nie miał styczności z tym wirusem. Zaprzeczył mówiac że jego papugi są zdrowe. Oświadczyłam że mimo to podejme się badania co też zrobiłam, pióra Diny pojechały do Niemiec. Dodam że Janusz S. oddzwaniał do mnie i mojej mamy 2 krotnie byśmy badań nie robiły są drogie i niepotrzebne. Ja już postanowiłam do niego nie dzwonić i nie pytać o nic. Przez ponad 3 tygodnie co 2 dzień jeździłam do weta. DIna dostawała precyzyjnie dobrane dawki antybiotyku. Jeden nie pomógł musiałam zmienić na inny. Dawać witaminy. Jakoś przeżyła, jednak przy kuracji zaczęłam dokarmiać i tak zostało.Gdy przyszły wyniki po 2 tygodnaich ptak był dalej leczony jednak wirusów w tym PBFD nie wykryto.Pysia ze względu na swoje własne doświadczenia z zanieczyszczonymi próbkami pisała jednak że muszę badania powtórzyc bo jedno jest niemiarodajne.
Moje niedoświadczenie w kwestii recznego karmienia i generalnie usamodzielniania piskląt odbiło się na tym iż do dziś ptak nie je w pełni samodzielnie. WIelokrotnie na tamtym forum gdy zaczynałam temat tego hodowcy Janusza S. Ktoś się pojawiał i mnie atakował. Również on osobiście mnie tam obrażał, mówiac że jestem smarkulą i mam sobie kupić pieska nie papugę, że jego ptak był zdrowy i smaodzielny. Pan Janusz napisał mi wstrętne maile obrażajac mnie, ciskając wulgaryzmami (cieszę się że mieszkam w innym miejscu niż adres który ten człowiek ma wpisany na umowie bo pewnie też miałabym jakąś niezapowiedzianą wizytę). Zresztą nie tylko on mnie tam obrażał, pojawiali się urażenie hodowcy stajacy w obronie grona hodowlanego któremu to psuję opinię. Nie wiem jakie są praktyki hdoowlane w Polsce i nie chcę obrażać hodowców. Ten człowiek napewno hodowcą nie jest!!! A jeśli jest to ręce się załamują jak w Polsce hodowla może wygladać (w końcu jeden facet miał czelność zarejestrować cyrk w domu i trzymać młodego lwa- więć w czym jest problem zarejestrować hodowlę w pokoju mieszkania, nakupic klatek i poupychac tam młode ptaki).
Planuję zrobić kolejne badania i gdy będę miała dokłądne wyniki napewno o tym napiszę». Mam nadzieję że moja papużka miała więcej szczęścia i nie ma tego wstrętnego wirusa. Generalne problemy jakie mamy do dziś to to że jak próbuje ją przestawiać na stałe jedzenie papuga robi bardziej wodniste kupki. Jej piórka mają czarne obwolutki, pewnie to kwestia wątroby. Ptak od czasu do czasu ma maleńkiei chrosteczki na policzkach, pewnie jest na coś uczulona w karmie suchej zmieniam więc karmy i próbuję zaobserwować której skład nie odpowiada Dinie. Do dziś lekko złuszcza się jej naskórek, jest dużo lepiej ale nie mogę jej ciągle trzymać na witaminie A którą dostawała przez jakiś czas. Za to często staram się ją kompać. Co jest najbardziej niepokojące to Dinie bardzo czerwienieje powieka nad oczkiem czasem oczka też zmieniają kolor-towarzyszy to zmianom kupek. Generalnie kupki badam regularnie i nie wykrywano w nich powrotu bakterii.Co jest Dinie wykażą pewnie dokładne badania krwi oraz ewnetualne prześwietlenie. Mam obiekcje boję się o ptaka i jego usypiania ale zdaje się, że nie będę miała wyjścia bo z samych badan odchodów niewiele sie dowiem.
Papuga je aktualnie namoczony granulat z łyżeczki, to duży postęp w kwestii usamodzielniania jednak ptak ciągle chce być dokarmiany. Mimo że ma 23 miesiące. Czeka by potrzymać jej miseczkę pod dzióbkiem, by dać coś z ręki wtedy zjada. Jak już troszkę ją podkarmię namoczonym granulatem to później sama coś zjada z misek. Za to odpowiedzialna jestem ja. Mój lęk o ptaka, wielomiesięczna walka z chorobami, powracajacymi problemami sprawiła że nie skupiałam sie na tym by przeprowadzić ją przez usamodzielniania a na tym by miała pełny brzuszek i już nie głodowała tak jak w pierwszych tygodniach u mnie. Na rady hodoowcy co do usamodzielniania nie mogłam liczyć. Janusz S. umył ręce -powiedział że u niego papuga dłubała ziarno. Zostałam sama z chorym niesamodzielnym piskalakiem, bez elementarnej wiedzy na temat żywienia piskalaków. WIęc uczyłam się na moim ptaku.
Boję się że Dina może być przewlekle chora. Boję się wad genetycznych jak również niedorozwoju narządów wewnętrznych. Atakująca mnie tutaj pani podała mi długą listę chorób mojego ptaka mimo że go nie widział. Nie lubię Pysi a ona mnei ale może ma rację że tak długie karmienie pokarmem dla piskląt mogło uszkodzić Dinie narządy wewnętrzne, sama długotrwała kuracja antybiotykowa mogła to zrobić. Ptak przez głodówkę w kluczowych momentach rozwoju mógł się w pełni również nie rozwinąć.
Mam nadzieję że apelacja właściciela żako się powiedzie, że ten człowiek nie dotknie nigdy w życiu już żadnego ptaka i go nie skrzywdzi. Nie zagłodzi, nie zmaltretuje, nie pozwoli mu umrzeć w rękach nieświadomych niczego osób kupujących swoje wymarzone ptaki. Jak ktoś wogóle śmie nazywać się hodowcom i nie reagować na apele kupującego który dzwoni i mówi o nie pobierajacym pokarmu przez młode zwierze. A taki oszust poprostu namawia do głodzenia ptaka, zamiast radzić jaki pokarm do odkarmianai kupić i pokazać jak to robić, jak usamodzielniać. ALe po co Janusz S. ma to robić. Jego rola się skonczyła sprzedał papugę, kase ma w łapach i nic go nie obchodzi że papugi od niego umierają śmiercią głodową, w męczarnaich wyniszczone przez choróbska. Ja miałam szczęście że użytkownicy tamtego forum szybko zareagowali. Napisali mi co robić, czym karmić, jak karmić, Administrator osobiście wysyłała mi orzechy bo hodowca nie raczył podać dokładnych danych co do żywienia. Powiedziano mi tam też o PBFD bym zrobiła badania. Zawsze będę im za to wdzieczna. Jakby ktoś miał jakieś pytania z chęcią odpowiem, rozwieję niejasności. Sama myślałam o skierowaniu sprawy do sądu przeciwko temu handlarzowi. ALe zależało mi tylko na papudze, może zrobiłam źle bo po mnie kolejne osoby kupiły papugi u Janusza S. niestety jak się okazuje chore, słabe, zamęczone ptaki.
Dodam że taka ara to ogromny obowiązek, przecudny ptak, przywiązany i wymagajacy. Wymaga opieki jak malutkie dziecko. Ponieważ uznałam że internetowe fora i porady od czasu do czasu to zamało zwróciłam się po fachową pomoc.