Wirusy papuzie i moje doświadczenia z nimi
Moderatorzy: wojtek, GoldAngelo, Boguśka, Grzegorz, misia458, Krysia-, WOJTEKZ
-
- Posty: 550
- Rejestracja: pt lut 24, 2012 07:15
- Ptaki które hoduję: duże papugi
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Wirusy papuzie i moje doświadczenia z nimi
Niedawno obiecałam opisać sytuacje związaną z drogimi badaniami które wykonywałam w Holandii. W związku z niemiłą dyskusją odnośnie badań i szczepienia moich ptaków postanowiłam opisać z punktu widzenia trzymacza sytuacje związane z papuzimi wirusami w domach.
U siebie miałam 3 z 4 podstawowych wirusów atakujących nasze pupile. Myślę, że stałam się swojego rodzaju królikiem doświadczalnym w tej kwestii, ale i na własnej skórze odczułam zarówno porażki jak i zwycięztwa z tym związane.
Wśród ptasich wirusów możemy wyróżnić dwa podstawowe piórowe wirusy - PBFD i APV.
PBFD - Psittacine beak and feather disease, wirus z rodziny cirkowirusów lokujący się w piórach powodujący chorobę dzioba i piór. Występujący u ok 30% populacji papug hodowlanych. Przenoszony drogą powietrzną z kurzem , pyłem, pudrem, wydzielinami itp. Widoczne objawy to przewężenia w u nasady piór, radykalne zmiany barwy piór, nieprawidłowości w budowie piór oraz dzioba. Czas infekcji na ogół od kilku do kilkunastu tygodni. Choroba zazwyczaj zabija w przeciągu dwóch lat osłabiając układ odporności u ptaka. Występuje często w połączeniu z APV. Ptaki mogą przez wiele lat pozostawać bezobjawowymi nosicielami. Nosicielstwo w populacji 30-33%.
APV - Avian Polioma Virus- podobnie jak w PBFD wirus lokuje się w piórach i tam widoczne są zmiany pomagające w identyfikacji choroby. Polioma wirus nie jest śmiertelny dla dorosłych osobników występując w wielu hodowlach bezobjawowo doprowadza do obumiarania zarodków w jaju, lub śmierci młodych w pierwszych dniach lub tygodniach życia. Choroba najliczniej występuje w populacji mniejszych papug, które wytworzyły swoistą odporność na wirusa i młode mniejszych gatunków papug często przeżywają i zrzucają wirusa, przy stosunkowo wysokiej śmiertelności piskląt dużych papug. Wirus, poza transkrypcją poziomą rozprzestrzenia się również pionowo poprzez jajo. Młode osobniki zarażają się od rodziców już w fazie embrionalne i często zamierają w jaju. W USA wyptodukowano szczepionkę, która po jednorazowym podaniu wszystkim dorosłym papugom u mnie spowodowała zachowanie żywotności wszystkich klutych piskląt i zahamowanie obumierania zarodków na kluciu. Młode w początkowej fazie szczepione w wieku 5 tygodni były wolne od wirusa, młode nie szczepione zabezpieczone poprzez przeciwciała od rodziców są wolne od wirusa, co potwierdzają badania laboratoryjne. Wirust występuje w około 30% popolacji papug. Papugi będące nosiielami nie nadają się do hodowli , ale z powodzeniem zachowuję dobre zdrowie dożywając sędziwego wieku w domach.
Oraz dwa bardziej kontaktowe wirusy związane z wydzielinami ciała taimi jak kał, ślina czy wydzielina z nosdrzy.
ABV - Avian Bornawirus - Wirus powodujący Neuropatyczne rozszerzenie żołądka (PDD - Proventicula Dilatation Disease) W odróżnieniu do dwóch wcześniej omówionych, wirus atakujący zwoje nerwowe. Występujący najczęściej w zwojach nerwowych żołądka doprowadza do zaniku mieśni żołądka i upośledzenia jego funkcji. Ściany żołądka stają się silnie rozciągnięte, mięśnie zanikają co powoduje znaczne jego powiększenie. Dzięki temu możliwe jest zdiagnozowanie w ostrej fazie choroby na zdjęciu rtg. Występuje również forma nerwowa atakująca ogólne nerwy doprowazając do ataksji, paralizu i innych zmian nerwowych. Wirus mniej kontaktowy aniżeli wirusy piórowe. Duży odsetek ptaków wykazuje odporność, nawet znajdując się w bezpośrednim kontakcie z chorym ptakiem. Choroba nie rozwija się jak u poprzednich opisanych wirusów w kilka do kilkunastu tygodni, lecz ukrywa się podstępnie w organiźmie atakując często po kilku a nawet kilkunastu latach. Do zarażenia dochodzi najczęściej w skutek styczności z wydzielinami: kał , ślina. Ptaki pomimo styczności bezpośredniej z wirusem nie muszą być zainfekowane. Odsetek chorych ptaków to 20-30%. Bardzo trudno jest wyodrębnić ptaki w początkowym stadium choroby. Chore ptaki wykazują stały spadek wagi spowodowany dysfunkcją trawienia. Niestety dopiero znaczny ubytek wagi jest zauważalny, co jest jednak ostatnią fazą choroby i wynikiem wiremii. W tym czasie wirus infekuje bezpośrednio ptaki w otoczeniu chorego osobnika.
PDV - Pacheco,s Disease - Wirus z rodziny Herperwirusów, który jest śmiertelnym wirusem atakującym najczęściej szybko i bezlitośnie w 3 do14 dni, poprzez bezpośredni kontakt z wydzielinami chorych osobników: kał ślina itp. Wirus wykazuje dużą stabilnośc w otoczeniu i jest bardzo odporny na odkażalniki. Niewyjaśnione, nagłe, bezobjawowe zgony papug to najczęściej jego sprawka. Dzięki dużej śmiertelności słabiej się roznosi zabijając zazwyczaj wszystkie osobniki mające stycznośc z chorym ptakiem. Ptaki, które przeżywają są pewnymi nosicielami wirusa. Wirus można zwalczać szczepionkami, które jednak są dosyć kontrowersyjne powodują często ziarniniaki i paraliż w miejscu szczepienia. Szczepionka podobnie jak szczepionka na APV jest dostępna jedynie w USA.
W moim domu miałam juz styczność z trzema z czterech rodzajów wirusów papuzich. Statystycznie rzecz biorąc i tak wyszłam z tego obronną ręką. Pierwszym ptakiem chorym , który pojawił się w moim domu był Rosołek- barwnica wykupiona ze sklepu na Czerniakowskiej. Dzięki ścisłej kwarantannie żaden z moich ptaków nie zaraził się PBFD. Zapobiegawczo wszystkie ptaki wówczas otrzymały szczepienia podnoszące odporność organizmu. Kolejnym problemem okazało się zamieranie piskląt u lor. Po zbadaniu 9-cio dniowego młodego martwego pisklaka okazało się, że padł z powodu APV. Po ściągnięciu kosztownej szczepionki z USA i zaszczepieniu rodziców młode kluły się prawidłowo dożywając 5 tygodnia życia, w którym w początkowej fazie styczności z wirusem otrzymywały szczepienie. Okazało się z czasem, że młode, które nie otrzymały szczepionki w 5-tym tygodniu życia po przebadaniu były wolne od wirusa Polyomy. Jednorazowe szczepienie rodziców zabezpieczyło wykluwające się od roku młode przed zachorowaniem i nosicielstwem tego wirusa. Oczywiście potwierdzone testami PCR u młodych wychowanych w moim domu. Kolejnym wirusem z którym się zetknęłam jest PDD. Już w 2009 roku zaistniało podejrzenie choroby u Keysika , której objawem okazał się paraliż kończyn dolnych. Jako jedna z pierwszych osób w Polsce miałam przebadanego wówczas niestety już sekcyjnie ptaka na bornawirusa. Wówczas wynik nie potwierdził, ale i nie wykluczył choroby, gdyż w próbce materiału nie było niezbędnych zwoi nerwowych potrzebnych do zdiagnozowania sprawcy choroby. Po raz kolejny z wirusem zetknęłam się dwa lata później po otrzymaniu niepełnosprawnej Loli do odratowania i kupieniu samca lory wielkiej od pana z południowej Polski , który w niespełna rok "pozbył się" 8 zakupionych barwnic z niemieckiej hodowli. Dwa ptaki od niego mogły być potencjalnym nosicielem wirusa, który uśmiercił u niego 3 ptaki. Moje ptaki zabrane były wprawdzie pół roku wcześniej, niż wystąpiła u niego choroba, ale to niestety w przypadku tego wirusa nie jest równoznaczne z brakiem ryzyka i zarażenia. Oba zbadane ptaki w 2011 bodaj roku okazały się zdrowe i nie wykazały nosicielstwa wirusa. Zimą jedna z moich ar zaczęła gubić wagę. Był to dorosły samiec z odłowów z Ghany który trafił do mnie z niemieckiej hodowli. Niestety zszedł na skutek osłabienia organizmu w trakcie badań pod narkozą. Sekcja wykazała PDD. Samiec zszedł w dniu wyklucia pierwszego pisklęcia u arusi w marcu bieżącego roku. Następnie w kilka tygodni później zaniemogła dorosła samica lory i zaczęło zwracać żako. U lory zaawansowana choroba spowodowała koniecznosć podjęcia trudnych decyzji o uśmierzeniu jej bólu a żako , które wyzdrowiało obecnie wykazuje dodatnie miano i czeka na kolejne badanie , które wykaże spadek lub wzrost ilości przeciwciał wirusa w krwi. Obecnie znajduje się w domu , w którym nie stanowi zagrożenia dla innych papug. I przyznam że strasznie za nim tęsknie , gdyż była to moja pierwsza obecnie 20-letnia duża papuga.
W związku z wystąpieniem PDD przebadałam wszystkie moje ptaki zarówno stare jak i młode na obecność wirusa ABV. Wśród zbadanych młodych jak i starych osobników obecnie mam jedną papugę z wątpliwym wynikiem , który należy powtórzyć za kilka tygodni. Ptak jest odizolowany dla bezpieczeństwa, pomimo tego że nie stanowi obecnie zagrożenia dla innych papug ze względu na bardzo niski poziom przeciwciał wirusa we krwi. Wszystkie pozostałe ptaki w moim domu są zupełnie wolne od wirusa borna.
W odróżnieniu od PBFD i APV, gdzie zazwyczaj objawy uwidaczniają się w kilka tygodni po infekcji w przypadku PDD choroba może zostać utajona przez szereg lat i trudno nawet uświadomić sobie który ptak był pierwotnym nosicielem wirusa :(
Obecnie mam wszystkie papugi zbadane chyba jajo jedyna osoba w Polsce na obecność wirusów. Jestem pewna i potwierdzają to również przeprowadzone badania że wszystkie młode są zdrowe i nie są nosicielami żadnego z wirusów z którymi miałam styczność w domu.
Obecnie hodowcy dużych papug poświęcają uwagę jedynie wirusom piórowym, gdyż rynek wymusza na nich takowe badania. Jednak nikt się nawet nie spodziewa, że może w swojej hodowli posiadać utajonego wirusa PDD, na którego ze względu na koszty i trudność związaną z badaniem nikt nie bada młodych przeznaczonych do sprzedaży. W odróznieniu od wirusów APV i PBFD zakupione ptaki mogą zacząć chorować pół roku po zakupie a nawet kilka lat, które wirus przeczekuje w uśpieniu.
Niska świadomość kupujących i hodowców jest przyczyną dalszego rozprzestrzeniania się wirusów. Kosztowne badania na które wielokrotnie żal jest pieniędzy mszczą sie często śmiercią ptaków w kilka tygodni po zakupie lub nawet w rok czy dwa jak w przypadku kilku znanych mi osobników z PDD zakupionych w polskich pseudohodowlach czeskich ptaków.
Niska świadomość i wiedza o wirusach i szczepionkach powoduje takie sytuacje jak ostatnia ostra wymiana zdań pomiędzy mną a laikiem , który boi się szczepionych zabezpieczonych na przyszłość papug z mojego domu, które nie tylko są zbadane , ale też posiadają przeciwciała chroniące je w przyszłości przed infekcją jednego z 3 najczęściej występujących ptasich wirusów.
W odróżnieniu od prawdziwych hodowców nie boję się pisać o tym , że w moim domu wystąpiły wirusy. Ptaki sa przebadane i wiem, że są o wiele bezpieczniejsze aniżeli nie badane ptaki z hodowli niejednego polecanego na forum hodowcy. Obecnie statystycznie w co czwartej wolierze czychać może utajony wróg w postaci bezobjawowych nosicieli wirusów takich jak PBFD, APV czy ABV.
Nie powiem , że nie boję się wirusów, ale ujarzmiłam je i oswoiłam się już z nimi co nie znaczy że zamierzam się z nimi przyjaźnić :)
Jestem świadoma zagrożeń jakie niesie ze sobą instytucja DT (domu tymczasowego) a również kosztów potencjalnej walki z zagrożeniami. Kilkukrotnie stosowałam już u moich ptaków szczepionki podnoszące odporność zarówno jednorazowo, jak i w cyklach, które być może zapobiegły rozprzestrzenianiu się wirusów i zachorowaniom moich ptaków.
Niestety wysokie koszty badań, niska świadomość hodowców i trzymaczy, jak również kiepska dostępnosć do właściwej opieki weterynaryjnej jak również wysoki koszt takiej opieki, nie poprawia sytuacji naszych pupili.
Wielu hodowców zamiast zbadać padłe sztuki w hodowli wyrzuca je na kompost, czy za przysłowiowy płot aby nie generować niepotrzebnych kosztów związanych z badaniami sekcyjnymi. Hodowcy u których wystąpiły zgony siedzą cicho udając że tylko u mnie padają ptaki, bojąc się utraty potencjalnych klientów na obecny lub przyszły przychówek.
Jak to podsumował mój serdeczny przyjaciel.... nie odkrywa się całej dupy a brudy mają pozostać w domu...
Piszę o tym wszystkim dlatego, żeby uświadomić takim ludziom jak Andrzej-Edyta że ptaki padają u wszystkich, ale mało kto ma odwagę o tym pisać. Rozmowy w kuluarach świadczą o tym, że w każdej hodowli czy domu pojawiają się choroby mniej lub bardziej uleczalne czy śmiertelne, mało kto jednak ma odwagę przyznać się do porażek. Dlatego sukces ma wielu ojców a niepowodzenie jest zazwyczaj sierotą :(
U siebie miałam 3 z 4 podstawowych wirusów atakujących nasze pupile. Myślę, że stałam się swojego rodzaju królikiem doświadczalnym w tej kwestii, ale i na własnej skórze odczułam zarówno porażki jak i zwycięztwa z tym związane.
Wśród ptasich wirusów możemy wyróżnić dwa podstawowe piórowe wirusy - PBFD i APV.
PBFD - Psittacine beak and feather disease, wirus z rodziny cirkowirusów lokujący się w piórach powodujący chorobę dzioba i piór. Występujący u ok 30% populacji papug hodowlanych. Przenoszony drogą powietrzną z kurzem , pyłem, pudrem, wydzielinami itp. Widoczne objawy to przewężenia w u nasady piór, radykalne zmiany barwy piór, nieprawidłowości w budowie piór oraz dzioba. Czas infekcji na ogół od kilku do kilkunastu tygodni. Choroba zazwyczaj zabija w przeciągu dwóch lat osłabiając układ odporności u ptaka. Występuje często w połączeniu z APV. Ptaki mogą przez wiele lat pozostawać bezobjawowymi nosicielami. Nosicielstwo w populacji 30-33%.
APV - Avian Polioma Virus- podobnie jak w PBFD wirus lokuje się w piórach i tam widoczne są zmiany pomagające w identyfikacji choroby. Polioma wirus nie jest śmiertelny dla dorosłych osobników występując w wielu hodowlach bezobjawowo doprowadza do obumiarania zarodków w jaju, lub śmierci młodych w pierwszych dniach lub tygodniach życia. Choroba najliczniej występuje w populacji mniejszych papug, które wytworzyły swoistą odporność na wirusa i młode mniejszych gatunków papug często przeżywają i zrzucają wirusa, przy stosunkowo wysokiej śmiertelności piskląt dużych papug. Wirus, poza transkrypcją poziomą rozprzestrzenia się również pionowo poprzez jajo. Młode osobniki zarażają się od rodziców już w fazie embrionalne i często zamierają w jaju. W USA wyptodukowano szczepionkę, która po jednorazowym podaniu wszystkim dorosłym papugom u mnie spowodowała zachowanie żywotności wszystkich klutych piskląt i zahamowanie obumierania zarodków na kluciu. Młode w początkowej fazie szczepione w wieku 5 tygodni były wolne od wirusa, młode nie szczepione zabezpieczone poprzez przeciwciała od rodziców są wolne od wirusa, co potwierdzają badania laboratoryjne. Wirust występuje w około 30% popolacji papug. Papugi będące nosiielami nie nadają się do hodowli , ale z powodzeniem zachowuję dobre zdrowie dożywając sędziwego wieku w domach.
Oraz dwa bardziej kontaktowe wirusy związane z wydzielinami ciała taimi jak kał, ślina czy wydzielina z nosdrzy.
ABV - Avian Bornawirus - Wirus powodujący Neuropatyczne rozszerzenie żołądka (PDD - Proventicula Dilatation Disease) W odróżnieniu do dwóch wcześniej omówionych, wirus atakujący zwoje nerwowe. Występujący najczęściej w zwojach nerwowych żołądka doprowadza do zaniku mieśni żołądka i upośledzenia jego funkcji. Ściany żołądka stają się silnie rozciągnięte, mięśnie zanikają co powoduje znaczne jego powiększenie. Dzięki temu możliwe jest zdiagnozowanie w ostrej fazie choroby na zdjęciu rtg. Występuje również forma nerwowa atakująca ogólne nerwy doprowazając do ataksji, paralizu i innych zmian nerwowych. Wirus mniej kontaktowy aniżeli wirusy piórowe. Duży odsetek ptaków wykazuje odporność, nawet znajdując się w bezpośrednim kontakcie z chorym ptakiem. Choroba nie rozwija się jak u poprzednich opisanych wirusów w kilka do kilkunastu tygodni, lecz ukrywa się podstępnie w organiźmie atakując często po kilku a nawet kilkunastu latach. Do zarażenia dochodzi najczęściej w skutek styczności z wydzielinami: kał , ślina. Ptaki pomimo styczności bezpośredniej z wirusem nie muszą być zainfekowane. Odsetek chorych ptaków to 20-30%. Bardzo trudno jest wyodrębnić ptaki w początkowym stadium choroby. Chore ptaki wykazują stały spadek wagi spowodowany dysfunkcją trawienia. Niestety dopiero znaczny ubytek wagi jest zauważalny, co jest jednak ostatnią fazą choroby i wynikiem wiremii. W tym czasie wirus infekuje bezpośrednio ptaki w otoczeniu chorego osobnika.
PDV - Pacheco,s Disease - Wirus z rodziny Herperwirusów, który jest śmiertelnym wirusem atakującym najczęściej szybko i bezlitośnie w 3 do14 dni, poprzez bezpośredni kontakt z wydzielinami chorych osobników: kał ślina itp. Wirus wykazuje dużą stabilnośc w otoczeniu i jest bardzo odporny na odkażalniki. Niewyjaśnione, nagłe, bezobjawowe zgony papug to najczęściej jego sprawka. Dzięki dużej śmiertelności słabiej się roznosi zabijając zazwyczaj wszystkie osobniki mające stycznośc z chorym ptakiem. Ptaki, które przeżywają są pewnymi nosicielami wirusa. Wirus można zwalczać szczepionkami, które jednak są dosyć kontrowersyjne powodują często ziarniniaki i paraliż w miejscu szczepienia. Szczepionka podobnie jak szczepionka na APV jest dostępna jedynie w USA.
W moim domu miałam juz styczność z trzema z czterech rodzajów wirusów papuzich. Statystycznie rzecz biorąc i tak wyszłam z tego obronną ręką. Pierwszym ptakiem chorym , który pojawił się w moim domu był Rosołek- barwnica wykupiona ze sklepu na Czerniakowskiej. Dzięki ścisłej kwarantannie żaden z moich ptaków nie zaraził się PBFD. Zapobiegawczo wszystkie ptaki wówczas otrzymały szczepienia podnoszące odporność organizmu. Kolejnym problemem okazało się zamieranie piskląt u lor. Po zbadaniu 9-cio dniowego młodego martwego pisklaka okazało się, że padł z powodu APV. Po ściągnięciu kosztownej szczepionki z USA i zaszczepieniu rodziców młode kluły się prawidłowo dożywając 5 tygodnia życia, w którym w początkowej fazie styczności z wirusem otrzymywały szczepienie. Okazało się z czasem, że młode, które nie otrzymały szczepionki w 5-tym tygodniu życia po przebadaniu były wolne od wirusa Polyomy. Jednorazowe szczepienie rodziców zabezpieczyło wykluwające się od roku młode przed zachorowaniem i nosicielstwem tego wirusa. Oczywiście potwierdzone testami PCR u młodych wychowanych w moim domu. Kolejnym wirusem z którym się zetknęłam jest PDD. Już w 2009 roku zaistniało podejrzenie choroby u Keysika , której objawem okazał się paraliż kończyn dolnych. Jako jedna z pierwszych osób w Polsce miałam przebadanego wówczas niestety już sekcyjnie ptaka na bornawirusa. Wówczas wynik nie potwierdził, ale i nie wykluczył choroby, gdyż w próbce materiału nie było niezbędnych zwoi nerwowych potrzebnych do zdiagnozowania sprawcy choroby. Po raz kolejny z wirusem zetknęłam się dwa lata później po otrzymaniu niepełnosprawnej Loli do odratowania i kupieniu samca lory wielkiej od pana z południowej Polski , który w niespełna rok "pozbył się" 8 zakupionych barwnic z niemieckiej hodowli. Dwa ptaki od niego mogły być potencjalnym nosicielem wirusa, który uśmiercił u niego 3 ptaki. Moje ptaki zabrane były wprawdzie pół roku wcześniej, niż wystąpiła u niego choroba, ale to niestety w przypadku tego wirusa nie jest równoznaczne z brakiem ryzyka i zarażenia. Oba zbadane ptaki w 2011 bodaj roku okazały się zdrowe i nie wykazały nosicielstwa wirusa. Zimą jedna z moich ar zaczęła gubić wagę. Był to dorosły samiec z odłowów z Ghany który trafił do mnie z niemieckiej hodowli. Niestety zszedł na skutek osłabienia organizmu w trakcie badań pod narkozą. Sekcja wykazała PDD. Samiec zszedł w dniu wyklucia pierwszego pisklęcia u arusi w marcu bieżącego roku. Następnie w kilka tygodni później zaniemogła dorosła samica lory i zaczęło zwracać żako. U lory zaawansowana choroba spowodowała koniecznosć podjęcia trudnych decyzji o uśmierzeniu jej bólu a żako , które wyzdrowiało obecnie wykazuje dodatnie miano i czeka na kolejne badanie , które wykaże spadek lub wzrost ilości przeciwciał wirusa w krwi. Obecnie znajduje się w domu , w którym nie stanowi zagrożenia dla innych papug. I przyznam że strasznie za nim tęsknie , gdyż była to moja pierwsza obecnie 20-letnia duża papuga.
W związku z wystąpieniem PDD przebadałam wszystkie moje ptaki zarówno stare jak i młode na obecność wirusa ABV. Wśród zbadanych młodych jak i starych osobników obecnie mam jedną papugę z wątpliwym wynikiem , który należy powtórzyć za kilka tygodni. Ptak jest odizolowany dla bezpieczeństwa, pomimo tego że nie stanowi obecnie zagrożenia dla innych papug ze względu na bardzo niski poziom przeciwciał wirusa we krwi. Wszystkie pozostałe ptaki w moim domu są zupełnie wolne od wirusa borna.
W odróżnieniu od PBFD i APV, gdzie zazwyczaj objawy uwidaczniają się w kilka tygodni po infekcji w przypadku PDD choroba może zostać utajona przez szereg lat i trudno nawet uświadomić sobie który ptak był pierwotnym nosicielem wirusa :(
Obecnie mam wszystkie papugi zbadane chyba jajo jedyna osoba w Polsce na obecność wirusów. Jestem pewna i potwierdzają to również przeprowadzone badania że wszystkie młode są zdrowe i nie są nosicielami żadnego z wirusów z którymi miałam styczność w domu.
Obecnie hodowcy dużych papug poświęcają uwagę jedynie wirusom piórowym, gdyż rynek wymusza na nich takowe badania. Jednak nikt się nawet nie spodziewa, że może w swojej hodowli posiadać utajonego wirusa PDD, na którego ze względu na koszty i trudność związaną z badaniem nikt nie bada młodych przeznaczonych do sprzedaży. W odróznieniu od wirusów APV i PBFD zakupione ptaki mogą zacząć chorować pół roku po zakupie a nawet kilka lat, które wirus przeczekuje w uśpieniu.
Niska świadomość kupujących i hodowców jest przyczyną dalszego rozprzestrzeniania się wirusów. Kosztowne badania na które wielokrotnie żal jest pieniędzy mszczą sie często śmiercią ptaków w kilka tygodni po zakupie lub nawet w rok czy dwa jak w przypadku kilku znanych mi osobników z PDD zakupionych w polskich pseudohodowlach czeskich ptaków.
Niska świadomość i wiedza o wirusach i szczepionkach powoduje takie sytuacje jak ostatnia ostra wymiana zdań pomiędzy mną a laikiem , który boi się szczepionych zabezpieczonych na przyszłość papug z mojego domu, które nie tylko są zbadane , ale też posiadają przeciwciała chroniące je w przyszłości przed infekcją jednego z 3 najczęściej występujących ptasich wirusów.
W odróżnieniu od prawdziwych hodowców nie boję się pisać o tym , że w moim domu wystąpiły wirusy. Ptaki sa przebadane i wiem, że są o wiele bezpieczniejsze aniżeli nie badane ptaki z hodowli niejednego polecanego na forum hodowcy. Obecnie statystycznie w co czwartej wolierze czychać może utajony wróg w postaci bezobjawowych nosicieli wirusów takich jak PBFD, APV czy ABV.
Nie powiem , że nie boję się wirusów, ale ujarzmiłam je i oswoiłam się już z nimi co nie znaczy że zamierzam się z nimi przyjaźnić :)
Jestem świadoma zagrożeń jakie niesie ze sobą instytucja DT (domu tymczasowego) a również kosztów potencjalnej walki z zagrożeniami. Kilkukrotnie stosowałam już u moich ptaków szczepionki podnoszące odporność zarówno jednorazowo, jak i w cyklach, które być może zapobiegły rozprzestrzenianiu się wirusów i zachorowaniom moich ptaków.
Niestety wysokie koszty badań, niska świadomość hodowców i trzymaczy, jak również kiepska dostępnosć do właściwej opieki weterynaryjnej jak również wysoki koszt takiej opieki, nie poprawia sytuacji naszych pupili.
Wielu hodowców zamiast zbadać padłe sztuki w hodowli wyrzuca je na kompost, czy za przysłowiowy płot aby nie generować niepotrzebnych kosztów związanych z badaniami sekcyjnymi. Hodowcy u których wystąpiły zgony siedzą cicho udając że tylko u mnie padają ptaki, bojąc się utraty potencjalnych klientów na obecny lub przyszły przychówek.
Jak to podsumował mój serdeczny przyjaciel.... nie odkrywa się całej dupy a brudy mają pozostać w domu...
Piszę o tym wszystkim dlatego, żeby uświadomić takim ludziom jak Andrzej-Edyta że ptaki padają u wszystkich, ale mało kto ma odwagę o tym pisać. Rozmowy w kuluarach świadczą o tym, że w każdej hodowli czy domu pojawiają się choroby mniej lub bardziej uleczalne czy śmiertelne, mało kto jednak ma odwagę przyznać się do porażek. Dlatego sukces ma wielu ojców a niepowodzenie jest zazwyczaj sierotą :(
- barabanda2013
- Posty: 92
- Rejestracja: czw lis 14, 2013 10:52
- Ptaki które hoduję: samczyk i samiczka Lory wielkiej
- Lokalizacja: Bydgoszcz
pysia34 bardzo dziękuję Tobie za tak obszerną informację o papuzich chorobach. Jak do tej pory były na forum tylko szczątkowe informacje i wrzucane skróty chorobowe np. PBFD i APV. Napisanie powyżej tego wszystkiego wymagało dużo czasu i poświęcenia z Twojej strony, które można było spożytkować w inny sposób i za to Ci dziękuję. No cóż życie pokazuje jednak odmienny sposób postępowania. Nie dziw się pysiu34 zwykłym trzymaczom, gdyż nawet w kontakcie z weterynarzami nie uzyskujemy żadnych prawie informacji na temat ptaków, w tym papug. Do cholery czego ich uczą na tych uczelniach, czy tylko wiedza przez 5 lat o psach i kotach? Byłem zszokowany i załamany kiedy lekarze weterynarii w jednym z większych przychodni nie potrafili pobrać próbki krwi od ptaka
więc o czym z nimi rozmawiać o takich chorobach, które przedstawiłaś w swoim poście. Jeden z weterynarzy powiedział mi, że tutaj na naszym forum uzyskam najlepsze informacje i odpowiedzi, aniżeli w gabinecie weterynaryjnym, bo macie bezpośrednie doświadczenie i wymieniacie na bieżąco informacjami o leczeniu ptaków. I co nie można się tym załamać? Natomiast co do hodowców nie będę się wypowiadać, bo powinno im zależeć na bezpieczeństwie całej populacji w hodowli, a nie tylko jednego ptaka, ale życie pisze scenariusz. Dzięki pysia34 za sporą dawkę informacji, pozdrawiam 


- barabanda2013
- Posty: 92
- Rejestracja: czw lis 14, 2013 10:52
- Ptaki które hoduję: samczyk i samiczka Lory wielkiej
- Lokalizacja: Bydgoszcz
sorki, wkradł mi się błąd w powyżej przytoczonym przykładzie. Napewno nie dotyczy to PBFD - Psittacine beak and feather disease,o którym było tutaj już napisane. pozdrawiam - miłego dnia 

-
- Posty: 365
- Rejestracja: czw lis 03, 2011 11:33
- Ptaki które hoduję: Kakadu Alba - para
- Lokalizacja: Lubuskie
- Kontakt:
Wielkie dzięki Pysiu za opisanie wszystkich wirusów oraz twojej historii. Sporo żeście przeli, ale macie już praktycznie wszystko za sobą. Co do jednego "wątpliwego" wyniku to się nie przejmuj będzie wszystko dobrze. Co do ogólnie badań z mojej strony. Kiedyś trzymając mniejsze papugi nie interesowałem się wirusami ani za bardzo chorobami. teraz gdy jak to mówi mój Kumpel "apetyt rośnie w miarę jedzenia" i marzy mi się pewna para papug to i zainteresowania też sie powiększyły. nie tylko zwyczaje papug i ogólna wiedza o nich ale też choroby, o których Basia walnęła nam piękny wykład. Coraz większą uwagę zacząłem zwracać na treści ogłoszenia oraz wykonałem kilka telefonów do hodowców z zapytaniem o badania. 97% hodowców z którymi rozmawiałem robią badania na wirus PBFD. Jedna osoba do której dzwoniłem ma tylko jednego ptaka z całej swojej hodowli który ma wyniki badań na PBFD oraz na APV . Znam hodowce osobiście i wiem ze to jednak ptak kupiony na handel niż sam zrobił jemu badania. Cała reszta nie robi żadnych badań prócz DNA które hodowcy mają na swoje dorosłe pary hodowlane. Ja wiem że to wszystko wiąże się z kasą, badania sa drogie, ptaki sa narażone na stres itd, ALE pragnę podkreślić że i cena ptaka nie należy do najmniejszych dlatego skoro macie juz tak wygórowane ceny to róbcie proszę juz chociaż 2 badania skoro przełamaliście sie i robicie jedno. Niech ludzie tacy jak np ja jak juz kupią swoją wymarzoną papuge to niech się nią nacieszą kilka ładnych lat niż choroba która uaktywni się po tygodniu, miesiącu lub po roku. Aktualnie jestem w trakcie obserwacji jak się rozwinie jedna sprawa papugi żako u której uaktywnia sie wirus PBFD. Papuga została kupiona u Polskiego hodowcy ogłaszającego się na stronach internetowych itd. Okazało się że żako nie jest jednek z hodowli owego Pana tylko on zaradny nie mając swoich młodych skiknął do czech kupił oczywiście najtańszego żakulca i sprzedał jako swojego podopiecznego, obiecując że dokumenty dośle. I w tym właśnie momencie słowo "hodowca" zaczyna przybierać nowego myślenia. Nie jako osoba z pasją, obcująca ze swoimi papugami, tylko jako Handlarz który chce zarobić jak najwięcej na tym co jemu sie wykluje.
Na tą chwilę kiedy badania zaczęły odgrywać dużą rolę dla mnie chciałbym kupić ptaka właśnie od takiej osoby jak Pysia. Warunki doskonałe, ptaki mają cały dom dla siebie. Jedzenie to one dostają takie że ja nawet sam niektórych owoców nie jadłem. oswojone są do tego stopnia że alba której bałem sie z początku zaczepiając mnie przełamała moj strach i bawiła sie ze mną. No i sprawa najważniejsza. Ptaki są w pełni zdrowe. Posiadają wszystkie potrzebne dokumenty, nie zadna lewizna. Pasjonatka z krwi i kości. Na wszystkie wizyty u hodowców pasjonatów ta właśnie u Pysi była najlepsza. Nie do końca ze względu na papugi ale na to jak one ze sobą obcują, jakie mają warunki i to jakie są. A sama pasjonatka mogłaby godzinami opowiadać o wszystkim co związane z papugami.
Mój post nie miał na celu nikogo obrazić, jeżeli tak sie stało to przepraszam. Ujmę to tak. moje interesowanie sie badaniami u naszych hodowców to moje "zboczenie zawodowe" (Prywatny ochroniarz ze specjalizacją Detektywa) Oraz wiedza dla siebie i dla innych. Raz żeby była osoba od której kupi się ptaka dwa żeby mozna było kogoś z czystym sumieniem polecić tak jak ja polecać bedę Pyśkę, czy naszą forumową Gretel która serdecznie pozdrawiam.
Na tą chwilę kiedy badania zaczęły odgrywać dużą rolę dla mnie chciałbym kupić ptaka właśnie od takiej osoby jak Pysia. Warunki doskonałe, ptaki mają cały dom dla siebie. Jedzenie to one dostają takie że ja nawet sam niektórych owoców nie jadłem. oswojone są do tego stopnia że alba której bałem sie z początku zaczepiając mnie przełamała moj strach i bawiła sie ze mną. No i sprawa najważniejsza. Ptaki są w pełni zdrowe. Posiadają wszystkie potrzebne dokumenty, nie zadna lewizna. Pasjonatka z krwi i kości. Na wszystkie wizyty u hodowców pasjonatów ta właśnie u Pysi była najlepsza. Nie do końca ze względu na papugi ale na to jak one ze sobą obcują, jakie mają warunki i to jakie są. A sama pasjonatka mogłaby godzinami opowiadać o wszystkim co związane z papugami.
Mój post nie miał na celu nikogo obrazić, jeżeli tak sie stało to przepraszam. Ujmę to tak. moje interesowanie sie badaniami u naszych hodowców to moje "zboczenie zawodowe" (Prywatny ochroniarz ze specjalizacją Detektywa) Oraz wiedza dla siebie i dla innych. Raz żeby była osoba od której kupi się ptaka dwa żeby mozna było kogoś z czystym sumieniem polecić tak jak ja polecać bedę Pyśkę, czy naszą forumową Gretel która serdecznie pozdrawiam.
- Figa
- Posty: 715
- Rejestracja: czw wrz 21, 2006 21:02
- Ptaki które hoduję: Amazonka niebieskoczelna
- Lokalizacja: śląskie
Dobrze, że napisałaś ten post, gdybym ja 15 lat temu miała dostęp do internetu i natrafiła na takie wiadomości przed zakupem papugi, pewnie moje wspomnienia by były mniej tragiczne. Pysiu czytając to co napisałaś, przypomniałam sobie moją sytuację z przed 15 lat, jak to wreszcie mogłam sobie pozwolić finansowo na kupienie wymarzonej papugi żako. Nie miałam internetu, ani wiedzy o wirusach i bakteriach, przeczytałam tylko książkę o Żako i dowiedziałam się od weterynarza, że jest hodowca, który te papugi hoduje, zadzwoniłam i się umówiłam, pan opowiadał, że ma jedno pisklę, które mu się udało odchować, poprzednie padały, ale ja nie znając tematu, nie zastanawiałam się nad bakteriami i wirusami. Hodowca sprzedał mi maluszka trzymiesięcznego, małemu w pierwszym tygodniu u mnie zaczęły wypadać pióra z ogona, a potem zaczął cały łysieć, pojechałam do hodowcy, ten powiedział, że to pierzenie, weterynarz nic nie zlecił, żadnych badań, dostałam tylko jodynę, którą miałam dodawać do wody do picia. Mały odszedł :( , chyba miał wtedy 10 miesięcy, cały ten czas był pod opieką weterynarza, w sumie byliśmy z nim u czterech lekarzy szukając pomocy, nikt nie zlecił badań z krwi. Po śmierci lekarz zrobił sekcję i powiedział, że miał wątrobę rozwaloną, jakby pił przez całe życie. Pewnie miał któregoś wirusa, albo bakterię, o którym Pysia pisała, albo i jeszcze coś innego, tego już się nie dowiem.
-
- Posty: 550
- Rejestracja: pt lut 24, 2012 07:15
- Ptaki które hoduję: duże papugi
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
To właśnie dyskusja o lorze z przebarwieniami i zarzut co do szczepienia i sekcji moich ptaków zmusił mnie do napisania tego postu o wirusach. To że ludzie pokroju Andrzeja od lorka nie rozumieją że lepiej jest tak naprawdę kupić szczepionego ptaka zabezpieczonego przeciwciałami aniżeli ptaka bez żadnych badań. Ptaka od kogoś kto ma świadomość jak dbać o ptaki, jak je właściwie żywić i wychowywać , aby było jak najmniej z nimi problemów. Ostatnio pokusiłam się o telefon do wspomnianego na forum hodowcy, pomimo tego że niektórzy znajomi hodowcy z 40-letnią praktyką machali ręką kwitując "zostaw to, daj spokój" ja zadzwoniłam. Lora tym razem samiczka , pokazana zresztą na jednym zdjęciu z samczykiem który ma ten śliniak czerwony, która potaniała już do 1400zł jest w równie złym stanie :( Ten starszy Pan nie miał świadmości że nieprawidłowo karmi swoje lory. Pomimo tego, że to ten mniejszy podgatunek polychloros, i właśnie dlatego nadal karmi je mieszanką dla rozeli i innych średnich papug :( To zgroza jak niska jest świadomość ludzi którzy biorą się za hodowlę. Nawet z tym lorkiem czerwonym dzwonił do hodowcy od którego nabył rodziców w Niemczech , który stwierdził, że to mu przejdzie przy pierzeniu. I owszem może częściowo zniknąć ale niestety nie musi jesli ptak ma już pół roku i tak silnie przebarwione pióra. Pisklaki karmione są od 5 tygodnia życia, bo w takim wieku je zabiera od rodziców, Keety i to może powodować tak silne przebarwienia, gdyż Keety bez dodatków u takich pisklaków jest już zbyt tłustym pokarmem i w tym czasie dodaje się już do pokarmu tarte warzywa i owoce i przechodzi na mniej tłusty pokarm jakim jest np. Nutri Bird 21.
Ludzie nie znają zasad żywienia, to skąd mają znać podstawy opieki weterynaryjnej :( Ja zwyczajnie pytam, zasypuje weterynarza przy każdej wizycie pytaniami co, jak, dlaczego i dlaczego w takiej dawce. Nigdy nie podałam żadnemu zwierzęciu coś czego nie znałam z nazwy np jakiś lek w woreczku nieznanego pochodzenia. Z zasady zawsze pytam jaki lek, jaka substancja czynna, jakie stężenie tej substancji. Każda wizyta u lekarza to karteczki na których zapisuje sobie skrótowo coś co powinnam zapamiętać. Dzięki temu się uczę. Wnikliwie obserwuje zabiegi przy krótych jestem lub asystuje, lub zwyczajnie się przyglądam z czego potem wyciągam wnioski i naukę. Dzięki temu ostatnio udało nam się z Malachitką pobrać tą krew od prawie 20 dużych papug bez konieczności wożenia ich na kilka tur do lekarza :) Jak czegoś nie wiem czytam strony internetowe , fora obcojęzyczne pytam tych co są bardziej doświadczeni ode mnie. Rozwiewam tym samym wątpliwości, a że jestem dociekliwą bestią to się staram każdą rzecz po 3 razy sprawdzić wyrabiając sobie własne zdanie na ten temat.
Ludzie nie znają zasad żywienia, to skąd mają znać podstawy opieki weterynaryjnej :( Ja zwyczajnie pytam, zasypuje weterynarza przy każdej wizycie pytaniami co, jak, dlaczego i dlaczego w takiej dawce. Nigdy nie podałam żadnemu zwierzęciu coś czego nie znałam z nazwy np jakiś lek w woreczku nieznanego pochodzenia. Z zasady zawsze pytam jaki lek, jaka substancja czynna, jakie stężenie tej substancji. Każda wizyta u lekarza to karteczki na których zapisuje sobie skrótowo coś co powinnam zapamiętać. Dzięki temu się uczę. Wnikliwie obserwuje zabiegi przy krótych jestem lub asystuje, lub zwyczajnie się przyglądam z czego potem wyciągam wnioski i naukę. Dzięki temu ostatnio udało nam się z Malachitką pobrać tą krew od prawie 20 dużych papug bez konieczności wożenia ich na kilka tur do lekarza :) Jak czegoś nie wiem czytam strony internetowe , fora obcojęzyczne pytam tych co są bardziej doświadczeni ode mnie. Rozwiewam tym samym wątpliwości, a że jestem dociekliwą bestią to się staram każdą rzecz po 3 razy sprawdzić wyrabiając sobie własne zdanie na ten temat.
Jestem zdruzgotana :( w poczekalni u weterynarza musialam siedziec z papuga ( swoja), a w tej samej poczekalni byla papuga z pbfd ... czy nie jest tak, ze takie papugi powinny byc przyjmowane jako ostatnie, a przychodnia w nocy dezynfekowana .... jestem zalamana :( mam nadzieje, ze moja sie nie zarazila ... choc wiem, ze moze to byc tez przesadzone ... slyszalam o leku, ktory sie podaje oslonowa, moze ktos pomoze w zdobyciu nazwy i dawkowania ?
Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
-
- Posty: 550
- Rejestracja: pt lut 24, 2012 07:15
- Ptaki które hoduję: duże papugi
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Ten lek to Zylexis jest to ampułka zastrzyk który podaje się w 1, 3 i 7 dobie. Wspomaga odporność poprzez zwiększenie immunosupresji u ptaka. Jeżeli twój ptak ma naturalną odporność to nie musi się od samego siedzenia zarazić ale dmuchać na zimne warto. Co do przyjęcia to takie ptaki są takimi samymi pacjentami jak inne i nie zawsze każdy ptak z ubytkiem piór na poczekalni ma PBFD. W dodatku gabinet przynajmniej stół ręce i narzędzia odkażane są po kazdym pacjencie. Co do chorób zakaźnych to ja bym uznała ze powinny być diagnozowane natychmiast i izolowane a nie przyjmowane na koniec dnia żeby cały dzięń przesiedziały siejąc w poczekalni :(
Ten ptak mial juz wynik i byl w trakcie leczenia, wizyta byla zaplanowana, powinni dmuchac na zimne ... jakie sa skutki uboczne tego leku ? I czy papuga, ktora zostala w domu tez powinna go dostac ?
Poza tym opiekunowie nawet nie wiedzieli na co chora jest ich papuga ! Ja w minute sie zorientowalam i ucieklam na drugi koniec poczekalni, a oni za mna przyszli pogadac sobie ! Zero swadomosci ! Zalamujace to jest :(
Mi nogi zmekly jak tego ptaka tam.zobaczylam :( a oni nawet nie wiedzieli co to za choroba " ... no wie pani, wirus, ten, no ... pdtb ? Pwdp ... no ten dzioba i pazurow ..." !
Poza tym opiekunowie nawet nie wiedzieli na co chora jest ich papuga ! Ja w minute sie zorientowalam i ucieklam na drugi koniec poczekalni, a oni za mna przyszli pogadac sobie ! Zero swadomosci ! Zalamujace to jest :(
Mi nogi zmekly jak tego ptaka tam.zobaczylam :( a oni nawet nie wiedzieli co to za choroba " ... no wie pani, wirus, ten, no ... pdtb ? Pwdp ... no ten dzioba i pazurow ..." !
Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
-
- Posty: 550
- Rejestracja: pt lut 24, 2012 07:15
- Ptaki które hoduję: duże papugi
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Mało prawdopodobne żeby domowy który nie miał kontaktu też się miał szanse zarazić. Nie mozna tak panikować bo to niczego nei zmieni. Zylexis nie ma skutków ubocznych przynajmniej ja ich nie zaobserwowałam a wiele razy "szczepiłam" nim ptaki. Tego wirusa mozna rzynieść na butach ubraniu czy karmie ze sklepu , od znajomych czy z autobusu. Nie ma co siać paniki. Większosć ptaków przez tak powierzchowny kontakt jednorazowy się nie zaraża. Co innego gdyby ptak miał niską odporność był chory i wówczas był narażony na jakieś dlugotrwałe obcowanie z zakarzonym ptakiem to jest spora szansa. Nie panikuj a tak w ogóle co to za papugi?
ps swoją wiadomość możesz edytować nie musisz pisać jednej pod drugą
ps swoją wiadomość możesz edytować nie musisz pisać jednej pod drugą
Dziekuje za odpowiedz
panikuje, bo nie moglabym sobie wybaczyc, ze przez glupia wizyte u weta zarazilam papugi :( sprawdze, czy miejscowy wet, ktory na szczescie nie leczy ptakow, moze ten lek sprowadzic ... dzieki, ze info o edytowaniu, jestem komputerowym analfabeta 


Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
Niestety, lek moze byc podany dopiero we wtorek, bo nie ma na miejscu :( chyba dam sobie spokoj z tym lekiem, bo sam stres zwiazany z wizyta moze obnizyc odpornosc :( bede je obserwowac ... papugi sa dobrze odzywione ... owoce, zoltko jajka, orzechy i oczywiscie nie byle jaka karma .... licze na cud ...
Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
- Figa
- Posty: 715
- Rejestracja: czw wrz 21, 2006 21:02
- Ptaki które hoduję: Amazonka niebieskoczelna
- Lokalizacja: śląskie
Tak to czytam i myślę sobie, że w takich przychodniach wet. fajnie by było gdyby było pomieszczenie wyznaczone jak w przychodniach dla dzieci, jak ktoś przychodzi z chorobą zakaźną typu np. różyczka jest kierowany do izolatki i tam czeka, aż lekarz przyjmie. W końcu zwierzęta też chorują na poważne choroby zakaźne, nie tylko ptaki, u psów nosówka, parwowiroza. Może kiedyś jakaś lecznica coś takiego zrobi :)
Dokladnie to mialam na mysli
w niektorych przychodniach sa dni lub godziny dla dzieci chorych i dla zdrowych, czasem nawet szczepienia dzieci zdrowych odbywaja sie na innym pietrze lub w innej czesci budynku. Ale w tym wypadku nie wiem co by mozna bylo zrobic ... ale taka izolatka ... nie glupi pomysl ... wiadomo, ze nie zmniejszy to ryzyka do zera, ale oni nawet nie probuja ....

Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
To nie zaden moj wet
po prostu najblizsz, ktory, jak mialam nadzieje wie co robi i jest specjalista od zwierzat egzotycznych, w tym ptakow ... nie powiem, zebym nie byla niezadowolona ja, ale, dobry wet powinien uswiadomic opiekunow chorego ptaka z czym sie musza borykac, a nie tylko naciagac na drogie leczenie i pozwalac przychodzic i produkowac kolejnych kosztownych pacjentow poprzez umawianie na ta sama godzine zdrowej i chorej papugi .... pewnie, ze to taki sam pacjent, a nawet wazniejszy, ale dla tej papugi rowniez bezpieczenstwa lysa zmarznieta papuga nie powinna stac w poczekalni, w przeciagu przez godzine ... nie chce robic tej pani problemow, dlatego napisze do niej mail ze swoimi uwagami .... byc moze pomysla nad zmiana organizacji pracy.

Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
Czy ciemne mokre plamy wokol nozdrzy po kichnieciu sa w normie, jesli zdarzylo sie raz ? ... ja juz we wszystkim chyba widze poczatki wirusa ... wet powiedzial, ze mozna zrobic wymaz, ale na wynik czeka sie 4-6 dni, i, ze lepiej dopoki nie ma wynikow dac jakis antybiotyk w ciemno, bo za kilka dni moze byc za pozno ... ptak jest spokojny, ale to u niego norma, nawet od 3 dni moze troszke sie otwiera, bo jest u mnie od niedawna .... wczoraj strasznie nakurzylam przed domem (porzadki), ale okna byly pozamykane, ale i tak kurz przeniknal, oczywiscie wytarlam na mokro co sie da ... czy jest sens robic wymaz jesli jest na razie wszystko ok ? Antybiotyki w ciemno ? Ptak nie zdycha wiec moze warto oszczedzic mu zbednej trucizny .....
Mądry uczy się od wszystkich, a głupi wie wszystko.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości